wtorek, 10 grudnia 2013

2

 Następnego dnia obudziło go jasne słońce i wysoka temperatura.. Liam przewrócił się na bok i zaczął przecierać oczy. Nie czuł się dobrze, jakby ktoś rzeczywiście przejechał mu po brzuchu.
- Gdzie ja jestem ? ... Niall ? Zayn ? ... Jesteście tu ?
 Nikt mu nie odpowiedział.
Podparł się rękoma i powoli zaczął wstawać. Od razu upadł na kolana. Kręciło mu się w głowie, mimo tego zdążył się rozejrzeć. Znajdował się na jakimś pustkowiu. Obok niego stał malutki domek, najprawdopodobniej opuszczony. Wszędzie walały się śmieci, stare puszki, czy kawałki złomu.
Na przeciwko niego leżał Hazza, nie ruszał się. Liam podciągnął się i chwycił go za ramię.
- Harry, słyszysz mnie ? ... Co tu się dzieje ?
Starał przypomnieć sobie, co się stało. Pamiętał tylko imprezę, żartowali, później Niall źle się poczuł...Wszystko, co działo się później, zasłoniła jakby mgła. Czuł się bezsilny. Opadł z powrotem na ziemię i nawet już o niczym nie rozmyślał. Zamknął oczy i po prostu leżał. Nie czekał na nic, ani na nikogo.
Nie miał pojęcia co robić.

***
- Nie przekonuje mnie to. Jak tak można ?
- Lou, proszę, uspokój się.
 W jednym z budynków w centrum Londynu przez ostatni miesiąc stres i praca potroiły się. Starano się to ukryć, tak samo jak ambitne plany głównych zarządców. Nie dopuszczano do nich wielu ludzi, przez co większość w ogóle nie wiedziała co się dzieje w firmie. Ale na pewno ktoś chciał wszystko zepsuć, dla własnych potrzeb. Nieliczni buntowali się, starając się zrozumieć. Właśnie oni odkryli, co planowano. Niestety było za późno i nie mogli nic zrobić. Za to władza dowiedziała się o tym, i usunięto tych pracowników. Została jedynie Louise, stylistka projektu 5, ponieważ jako jedyna znała ich bardzo dobrze, więc mogła by się z nimi jakoś skontaktować. Tak przynajmniej jej powiedziano, lub dano do zrozumienia.
Nie rozumiała tego, więc jak tylko skończyła swoją pracę, udała się w kierunku biura głównego zarządcy.
Znajdowało się ono na najwyższym piętrze. Gdy wyszła z windy, od razu znalazła się obok niej sekretarka.
- Dzień dobry. Kawusi ? Herbatki ?
- Nie, dziękuję. Jeszcze pani sobie nowy lakier zdrapie.
- Och, proszę się o mnie tak nie bać. Ale w porządku, powiadomię szefa, że przyszła pani....? - odpowiedziała jej, dmuchając w paznokcie.
- On wie, kim jestem. I to wystarczy.
- Ach, stylistka projektu x. No tak...Szefa nie ma.
- Przed chwilą powiedziała pani, że go powiadomi. - powiedziała zdenerwowana.
- Ech...No tak. Nie wyszło tym razem. To proszę za mną.
Sekretarka, pomimo tego, że jej szpilki były przynajmniej 10 cm, zgrabnie wyprzedziła Louise i pobiegła do szklanych drzwi. Otworzyła je łokciem i powiedziała.
- Szefie, przyszła...ta od projektu x. No wie pan...
- Dobrze, Kelly. Następnym razem pukaj. 
- Ale...Ma pan tutaj szklane drzwi. Widzi mnie pan.
- Proszę się ze mnę nie kłócić. Niech pani lepiej skończy to, co pani robiła. - wymamrotał szef.
Zaraz po tym obrażona wyszła, starając się trzasnąć drzwiami. Niestety, szklanymi się nie da.
Tymczasem szef wyciągnął cygaro, rozsiadł się na fotelu i ... tyle.
- Em...Dzień dobry.
- Jak dla kogo.
- No właśnie. Dobrze powiedziane...
- Co by pani chciała ode mnie ?
Lou przełknęła ślinę, bo w tej chwili zauważyła, że boi się tego człowieka. Nie znała go zbyt dobrze, ale czasami udawało jej się usłyszeć co nie co o nim, od innych pracowników. Na oko miał około 40 lat.
Ubrany był w czyściutki, granatowy garnitur i czerwony krawat. Perfekcyjnie zawiązany.
- Prawdy.
- Hmm...Prawdy, pani powiada ?
- Tak...Przed chwilą to powiedziałam.
- Niech pani najpierw usiądzie. A może przejdziemy na "ty" ?
- Z chęcią, ale co do drugiej propozycji, przepraszam, ale tak dobrze pana nie znam.
Lou usiadła na przeciwko niego, na jakimś szarym plastikowym krześle. Zaś na jego twarzy nie było widać żadnych emocji.
- Co to projekt x ?
- Poufna informacja, jak mniemam, dla pani.
- Jeśli mi to pan mówi, to znaczy że jest ktoś wyżej od pana ? - czuła się, jakby cisnęła prosto w niego tym oskarżeniem. Może tak było, ale nie chciała dalej grać. Chciała usłyszeć prawdę.
- Hmm...Podoba mi się pani. - szary dym wyleciał z jego ust. - Nie będę tego ukrywać. Ma pani tupet. Chyba jako jedyna, z tych tam, na dole. Czemu miałbym panią okłamywać ?
- Też się zastanawiam.
- No dobrze...
Wstał z fotela, cygaro położył na biurku i zaczął okrążać pokój. Wynik stresu ? Czyżby się czymś denerwował ?
- A może wyjaśni mi pan, co zrobiliście tym biednym chłopakom ?
Gwałtownie się zatrzymał i podszedł do niej.
- Chciałem pani coś powiedzieć, ale w tym momencie chyba pani przesadziła.
- Nie dziękuję, samo pana zachowanie daje mi do myślenia. Projekt x - usunięcie zespołu One Direction.
Tym razem odchylił się od Louise i z powrotem usiadł do swojego biurka. Nie sięgnął po cygaro.
- Och, jest pani chyba zbyt błyskotliwa. Ile pani tu jest ? Z 5 minut ?
- Nie jestem głupia...Przecież nie widziałam ich od 2 dni. A te kłamstwo, że niby wyjechali na wakacje...Nie pisali do mnie, nic. Nikt również mi nic nie mówi, a ja wiem, kiedy ktoś mnie okłamuje. Albo sama sytuacja, że od miesiąca wszyscy chodzą jak na szpilach i dziwnie się zachowują. I przepraszam, ale w tym momencie siedzę na przeciwko najważniejszej osoby, w tej cholernej firmie. Chcę wiedzieć, co się z nimi dzieje !
- Dziękuję. - odpowiedział niewzruszenie, po czym nacisnął jakiś guzik na telefonie. - Niech mi pani powie...Co się dzieje, gdy gwiazda gaśnie ?
- Umiera. Jeśli w kosmosie da się umrzeć....Skąd te pytanie ?
- No właśnie, umiera....
- Ale co powoduje, że gaśnie ?
- Dobre pytanie, Lou, dobre pytanie....
 W tym momencie usłyszała pośpieszne kroki za drzwiami. Otworzyło je 2 facetów w czarnych garniturach.
Bez słowa chwycili ją za ramiona i wyciągnęli z pokoju. Nie starali się być delikatni. Lou kompletnie nic z tego nie rozumiała. Ale wiedziała, że się nie podda.
Tymczasem szef palił cygaro...




sobota, 9 listopada 2013

1

- Dobra robota, chłopaki, jak zwykle...Tak więc, o to zakończyliście trasę WWA w 2015 roku, a teraz...Chodźcie na imprezkę. - powiedział ściskając każdego po kolei Paul.
 Dla nich to było normalne, relaks i zabawa po koncercie. Był to również koniec ich drugiej trasy. Każda gwiazda spędza tak swoje dni. Także chłopacy od razu ruszyli do wyjścia ze stadionu, gdzie czekała na nich limuzyna. Tylko Liam'owi coś nie dawało spokoju. Przemknęła mu przez głowę myśl, że nie omówili jeszcze nadchodzących spraw.  Postanowił zawrócić i dogonić ich menadżera, gdy ten właśnie był zajęty cichą rozmową z jednym z ochroniarzy.
- ...Nic nie wiesz, rozumiesz? Nie, nie możesz im nic...
- Paul, słuchaj, możemy porozmawiać ? - przerwał mu Liam.
 Menadżer obrócił się i z lekką niechęcią spojrzał na niego.
- Stary, co ty tu robisz ? Czemu nie idziesz balować ?
- Balować ? ... No wiesz, jakby ci to powiedzieć....Kiedy obgadamy sprawy następnej trasy?
- Trasy ? To jest...Jutro. Tak, jutro. - Nerwowo się uśmiechnął.
- Ok....A właśnie, przypomniało mi się. Dawno nie gadaliśmy z nikim o sprawach nowych piosenek. Może były jakieś propozycje co do wywiadów ? Nagrań ?
- Wiesz co...Na ten moment nie potrafię ci udzielić odpowiedzi na żadne z tych pytań.
- Jak to ? Przecież to ty wszystko tu nadzorujesz.
- O, popatrz, Lou. Porozmawiam z nią o nowych ciuchach. A ty, zmykaj na imprezkę.
I już go nie było. Liam stał tak chwilę, po czym zrezygnowany dogonił chłopaków.
- Gdzie byłeś ? - zapytał Hazza.
- Ech...Nic takiego, chodźmy.
- Będą kurczaczki ! Chyba.... - krzyknął Niall i podskoczył.
- Horan !! - odpowiedzieli mu wszyscy.

***

 Zgromadzeni przywitali ich brawami i rozeszli się po całym miejscu. Kilka osób zebrało jeszcze autografy. Niall popędził po nich od razu w stronę baru, reszta poszła wiodąc się swoimi drogami. Zorganizowane to było na balkonie jednego z piętrowców w Londynie. Akurat było ich stać na wyjmowanie takiego miejsca.
 Było już ciemno, a miasto wydawało być się odbiciem nieba. Tysiące, możliwe że nawet miliony świateł migotały w niby spokojną noc. Nikt tego nie dostrzegał, ludzie zwykle w tak dużym mieście pochłonięci są pracą . Tylko jedna osoba zdawała się być pochłonięta zupełnie inną sprawą. Liam. 
 Hazza widząc go zamyślonego nad barierką podszedł do niego.
- O czym myślisz ?
Liam zerknął na niego i odpowiedział.
- Nie będę was okłamywać...Coś mi tu nie gra. Od przynajmniej 2 tygodni nie rozmawiali z nami o tym, co będziemy robić dalej. Pewnie zauważyliście, nie byliśmy na żadnym wywiadzie, ani nic. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale...No, dziwne, dziwne...
- To chyba normalne, że nigdzie nie chodziliśmy, jak teraz była końcówka WWA i koncerty mieliśmy codziennie. - wtrącił Lou, który przyszedł za Harry'm.
- Ale no chyba mnie nie rozumiesz...Kiedy ostatnio rozmawiałeś z Paul'em ?
- No...2 tygodnie temu.
- A ty, Hazza, kiedy ?
- Też 2 tygodnie temu. Od kiedy wyszło Story of My Life. Ale daj temu spokój...Może chcą to robić bez nas.
- Jak niby ? Przecież to o nas chodzi...
- Nie przejmuj się, stary. Patrz, gdzie jesteśmy. Może lepiej pomyśl, jak nam się udało dotrzeć do takiego miejsca.
- Sława nie jest najważniejsza w życiu...
- Oj, Daddy...- Hazza klepnął go po ramieniu. - Choć, potańczymy sobie z jakimiś fajnymi dziewczynami, zamówimy drinka...Lou, załatw nam coś.
- Mam być kelnerem ?
- Kelnerką.
- Nie żartuj sobie ....
 Lou odruchowo przeczesał włosy Hazzy i zmuszony przez niego poszedł do baru. Liam tymczasem zaczął przypatrywać się gwiazdom, ale Harry nie potrafił nic poradzić na stan przyjaciela. Wiedział, że on taki jest i musi chwilę się pomartwić. Zrezygnowany powiedział, że idzie sprawdzić jak tam ich drinki.
 Przy barze wystrojonym na styl hawajski (kwestia gustu) stał Lou i gadał z kelnerem który właśnie czyścił szmatką szklanki. Gdy zobaczył kto zbliża się do nich wypuścił ją z rąk i roztrzaskała się ona na drobne kawałeczki. Od razu zaczął je zbierać, ale Hazza doskoczył do niego i mu pomógł.
- Stary...Ja nic nie powiem, tylko nie powtarzaj już tego, jasne ?
- O-ok....Bardzo pana przepraszam.
- Przeproś szklankę.
- Ee...przepraszam cię. - powiedział do niej.
 Hazza ze skrytym uśmiechem na twarzy wstał i przystanął obok Lou.
- Nie nabijaj się z niego. - szepnął Tomlinson.
- Wiesz, że nie potrafię. A poza tym, gdzie nasz szanowny kolega ma nasze zamówienie ?
- Właśnie się robiło.
- Tak właściwie, to już jest gotowe. - wtrącił barman.
- O, popatrz jaka szybka obsługa - Hazza uśmiechnął się, po czym wziął drinki i odszedł.
 Lou jeszcze chwilę stał, po czym pobiegł i dogonił go, gdy ten właśnie wszystko ustawiał na stoliku, blisko barierki, skąd widok był równie nieziemski jak na London Eye.
 O dziwo zebrał tam wszystkich pozostałych, nawet Liam'a.
- Już lepiej ? - zapytał go.
- Próbujcie, ale ja nadal będę się martwić.
- No przestań, ciesz się chwilą. - poklepał go po ramieniu. - Teraz będą wakacje, może pojedziemy sobie nad morze ?
- Jak możesz mi o nich nadawać? No dobrze, ok...A co będzie po tych wakacjach?
- No...To wszystko ustalimy.
 Na te słowa Liam gwałtownie wstał i zaczął wymachiwać rękoma.
- Właśnie, ustalimy sobie. Ale kiedy ? No kiedy ja się pytam ? Jak oni od 2 tygodni nas unikają, nie rozmawiają z nami o niczym, a to jest paradoksalne !
- Uspokój się, no weź...Jeszcze będzie czas z nimi porozmawiać, powyjaśniać to sobie.
- Kiedy ?? Jutro z rana wysyłają nas bóg wie gdzie, bo znowu nic nie mówili, na wakacjach będziemy jakieś 2 miesiące, a później ? ... Nie możemy od tak wrócić do domu, bez żadnych informacji, ani nic...
  Zayn pociągnął go za rękaw i przytulił.
- Stary, ja nie wiem jak to będzie, ale na prawdę ... Nie myśl już o tym. Na pewno będą dzwonić, pisać do nas, co i jak dalej.
- Myślisz ? ....
- Tak. I nie ma się czym przejmować. Pomyśl sobie, już jutro wakacje !
- No dobrze...Ale jakby coś się stało, miałem rację.
- Taa, jasne, Daddy. A teraz łap swojego drinka i zabawa na maksa ! - wtrącił Hazza, po czym pochylił kieliszek i wypił płyn do dna.
 Mimo że Liam udawał przed nimi, że wszystko w porządku, również postanowił się odprężyć i spróbować zapomnieć o "problemach". Niall wytrzasnął skądś skrzynkę butelek, nawet nie umiał przeczytać co to. Chciał jedną wziąć, ale nagle zaczęło mu wirować w głowie. Myśląc, że to po prostu skutki alkoholu sięgnął jednak po butelkę i wypił cały napój. Po chwili reszta dołączyła do niego i tak zaczęła się noc, pozornie spokojna, a jednak...

***
 Po godzinie szaleństw, drapania parkietu i pustych butelek, Niall pobiegł do łazienki, Hazza spał na oparciu krzesła, a Liam, Zayn i Lou jeszcze się trzymali i rozmawiali. 
- Eee, no...Słuchajcie, a pamiętacie jak, ten, no...Zamknęliśmy Harry'ego w łazience, a ty Lou, wziąłeś jego majtki ? ... Czemu ty wziąłeś jego majtki ? No czemu ? Ty zboku... - stwierdził Zayn.
- Czeeego chcesz, to był żart. A poza tym, wolę majtki niż skarpetkę.
- Jesteś dziwny... - mruknął Liam.
 Nastała krótka chwila ciszy. Tak właściwie to tematy już im się skończyły, bo nie mieli na to wszystko ochoty. Na szczęście po chwili wrócił Niall, lekko się zataczając.
- Ej, chłopacy...Nie wiem jak was, ale mnie strasznie brzuch boli i kręci mi się w głowie...
- Brzmi jak kiepski film - skwitował Liam.
 Dalej nic nie mówili, tylko Hazza sobie cichutko pochrapywał. Nie słyszeli już dźwięków muzyki, nic do nich nie docierało, tylko najbliższe realia. Nialler tymczasem próbował usiąść obok nich, ale się przewrócił. Chłopacy tego nie widzieli, ot co, normalne zachowanie na imprezie. Ale on już się nie podniósł.
 Gdy w końcu Zayn zauważył, że się nie rusza, wstał i wywrócił się (również) obok niego.
- Co jest...Nail ... Niall....Słyszysz mnie ? Odezwij się...Boże, Liam, p-pomóż mi.
 Zrobiłby to, ale nagle poczuł się tak, jakby ktoś przejechał mu autem po brzuchu i stracił przytomność.
Zdążył jeszcze powiedzieć "A nie mówiłem", i opadł na fotel.
 Zayn dalej starał się obudzić Niall'a, gdy poczuł mocny ból żołądka. To, co jeszcze zobaczył, to Lou na podłodze i ciągnący go ochroniarz.







czwartek, 7 listopada 2013

Zapowiedź

Najsłynniejszy (i nie mówcie że nie) Boysband na świecie.
3 lata wystarczyły żeby podbić serca milionów.
Koncertują na całym świecie.
Spokojnie wydają płyty, nagrywają piosenki i teledyski.
Osiągają kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń dziennie.
5 chłopaków.
Niall, Louis, Liam, Harry, Zack. Zayn...
Zespół na wieczność.
...And we dance all night...

Właśnie, jaka będzie ich przyszłość ?
Ludzie mają setki planów, jak też będzie to wyglądało.
Ale pamiętajcie...Nawet jeśli One Direction się rozpadnie, na zawsze zostanie w naszych sercach ! ...

Czyżby?
Co by było gdybyś pewnego ranka obudził się bez niczego ? Dosłownie.
Życie przerwane w najpiękniejszych momentach.
Zapomnienie pogrąża cię w niesamowitym dołku.
Najgorsza jest świadomość, że straciłeś wszystko, ale nie wiesz dlaczego.
Praca, dziewczyna, sława, pieniądze, fani....
Czar prysł. Jaki będzie twój dalszy los ?
A jaki ich ? ... Dowiesz się właśnie z They'll live forever.

Umiesz przepowiedzieć przyszłość ?
Zobaczymy.